wtorek, 25 września 2012

Po wakacjach.

Małe podsumowanie.
Nie wyżyłam się w tym roku podróżowo.
Ale przyszły rok będzie lepszy pod tym względem.

Podsumowując:

Zaczęliśmy od małych wypadów do znajomych  w różne miejsca, szczególnie
koło Poznania. Pitku, winku, wódka...(!)
Godnym uwagi był Zlot Trabantów na który pojechaliśmy do Trójmiasta.
Świetna atmosfera i przede wszystkim morze!
Tak, kocham morze, tylko dajcie mi pieniądze na paliwo, a pojadę z wami wszędzie, gdzie jest morze.

https://lh6.googleusercontent.com/-WFNAFWBl_0w/UAREm3rOREI/AAAAAAAACD4/FFN_hNyrsPs/s640/DSCF2371.JPG

Wycieczka składała się głównie z jazdy samochodem.
(700km, jakieś 8h za kółkiem).
Było ognisko, konkursy (w tym dojenie krowy -_- ), pokazy strażackie, pokazy trabantów, złomków i innych takich, które nadawały się na zlot.
Było miło, ale krótko.


Z lekka padnięci na twarz opuściliśmy województwo pomorskie, kierując się do domu.

***
Kolejna wyprawa odbyła się do miejsca kipiącego piwem i kminkiem.
Nasz coroczny cel - Czechy.
Nie, żeby pozwiedzać, docenić piękno kultury sąsiadów z za południowo-zachodniej granicy.
Żeby napić się piwa i posłuchać muzyki!
Po to co roku przemierzam przeszło 300km w jedną stronę.
Dobrze mi z tym:)

Toy Toy, hell yeah!!!

W tym roku piliśmy z Litwinami i Słowakami.
Czesi nie byli skłonni do przechylenia z nami kufla:)
A może żaden się nie nawinął?

Czuje tak wielki niedosyt, że pojechałabym jeszcze gdziekolwiek.
Przyszły rok mam nadzieje - będzie bardziej obfity w kilometry i pieniądze przede wszystkim:)


niedziela, 23 września 2012

Czas

Jakie to kiedyś było małe:


Skakało po wszystkim, śliniło się,
wkładało ten pyszczek, gdzie wlezie.

A dziś?


Dziś jest tak samo, z tym że jest większa i może różne rzeczy wyjmować z szafki.
Tu bliskie spotkanie trzeciego stopnia z mąką.

I jak tu nie kochać tych małych mordek?
:)

wtorek, 18 września 2012

Thriathlon

Co roku, w październiku, na pięknej wyspie, w mieście Kona, na Hawajach odbywa się jedna z najbardziej zwariowanych imprez, jakie istnieją!
 Są to zawody Iroman.
3,8 km pływania
180 km jazdy na rowerze (pikuś;p),
oraz 42,2 km biegania (maraton).
Nic trudnego, prawda?
A tak zupełnie serio - jest to jeden, z najbardziej wycieńczających wyścigów, 
jakie znam i o jakich słyszałam.
Usta mi się z wrażenia otwierają, gdy patrze, jak każdy z osobna mija linie mety.
Od roku siedzi mi w głowie ta myśl, aby wziąć udział w thriathlonie, 
oczywiście na krótszym dystansie, a takie również istnieją.
Lubie pływać,
uwielbiam jeździć na rowerze,
kocham biegać!
Cholera, co ja tu jeszcze robię ???

Muszę mieć:
Łukasz Grass „Trzy mądre małpy”
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC8Amh-l5F4UMni9YlslIWLnbAWuOFSJNcqKz040lTJNwwBfCkKk1L4ViH_MeTWAaYDV3S7ryfXKYG8RiIOs1e5REeVuFrhj0TTjen2m6eYH6wD8y1Slmlr3De62_tdrCln4x1kOGmZnM/s1600/a_lg3.jpg





poniedziałek, 17 września 2012

Satysfakcja

Od samego rana wszystko idzie zgodnie z planem.
Są takie dni (a przynajmniej ja je mam), że jak sobie coś zaplanuje, to muszę do samego końca to zrobić.
A dziś się wyrobiłam. Ze wszystkim.
Właśnie niedawno skończyłam trening z Ewą. Wszytko miałam mokre od potu.
To był ostry wycisk. Jednak, gdy skończyłam trening, leżałam tak na tej macie, totalnie
wykończona, ale szczęśliwa, zrozumiałam, że
to było te same szczęście, które towarzyszyło mi podczas pierwszego półmaratonu, gdy moje nogi znalazły się za linią mety. Nie do końca rozumiałam co się wtedy dzieje-wręczanie medali, koców. 
Wiedziałam jednak, że właśnie dokonałam cudu - udowodniłam sobie, że MOGĘ.
Chciałam płakać ze szczęścia, ale nie miałam już sił.
Dziś znajduje się właśnie w tym miejscu, w którym nigdy nie podejrzewałabym, że mogę stać.
Przede mną jeszcze długa trasa, tysiące przebiegniętych kilometrów i  hektolitry wylanych łez, nie tylko tych z bólu i niepowodzeń, ale także tych łez szczęścia, które napędzają do kolejnego treningu.
Myślę, że właśnie te momenty kompletnego wycieńczenia sprawiają, że chcemy jeszcze więcej i więcej.
Tak właśnie rodzą się mistrzowie.


niedziela, 16 września 2012

Ruch to zdrowie

Generalnie od dłuższego czasu trzymam dietę i dużo ćwiczę.
Samochód zastąpiłam rowerem,  a prócz tego dużo się ruszam. 
Taki fajny czas na poprawienie kondycji i sylwetki, że aż grzech nie skorzystać.
Już nawet nie wspominam o rosnącej wciąż cenie paliwa!
Uf...
Kocham jeździć samochodem, więc jak tylko nadarzy się okazja i przypływ gotówki - przesiadam się
za kółko dla samej frajdy:)
Dziś miałam ćwiczenia z Ewą Chodakowską.
Niestety w połowie odpuściłam.
Nie dałam rady przez dokuczającego mi kaca, po wczorajszym upojnym wieczorze.
Po drugie mało zjadłam.
Poprawie się.
 Potrzebuje więcej dyscypliny!
Ooo tak:)
Idę spać, by jutro poprawić swoje osiągi.

Jesień

Jeszcze nie kalendarzowa, lecz liście żółkną, nad miastem unosi się zapach palonych śmieci.
Życie zwalnia.
Tworzy się magiczna aura, która sprawia, że człowiek popada w zamyślenie, melancholie.
Można się w końcu odciąć z kubkiem pysznej kawy i obserwować świat z boku.
Tak właśnie zaczynam kolejny rozdział...