Małe podsumowanie.
Nie wyżyłam się w tym roku podróżowo.
Ale przyszły rok będzie lepszy pod tym względem.
Podsumowując:
Zaczęliśmy od małych wypadów do znajomych w różne miejsca, szczególnie
koło Poznania. Pitku, winku, wódka...(!)
Godnym uwagi był Zlot Trabantów na który pojechaliśmy do Trójmiasta.
Świetna atmosfera i przede wszystkim morze!
Tak, kocham morze, tylko dajcie mi pieniądze na paliwo, a pojadę z wami wszędzie, gdzie jest morze.
Wycieczka składała się głównie z jazdy samochodem.
(700km, jakieś 8h za kółkiem).
Było ognisko, konkursy (w tym dojenie krowy -_- ), pokazy strażackie, pokazy trabantów, złomków i innych takich, które nadawały się na zlot.
Było miło, ale krótko.
Z lekka padnięci na twarz opuściliśmy województwo pomorskie, kierując się do domu.
***
Kolejna wyprawa odbyła się do miejsca kipiącego piwem i kminkiem.
Nasz coroczny cel - Czechy.
Nie, żeby pozwiedzać, docenić piękno kultury sąsiadów z za południowo-zachodniej granicy.
Żeby napić się piwa i posłuchać muzyki!
Po to co roku przemierzam przeszło 300km w jedną stronę.
Dobrze mi z tym:)
Toy Toy, hell yeah!!!
W tym roku piliśmy z Litwinami i Słowakami.
Czesi nie byli skłonni do przechylenia z nami kufla:)
A może żaden się nie nawinął?
Czuje tak wielki niedosyt, że pojechałabym jeszcze gdziekolwiek.
Przyszły rok mam nadzieje - będzie bardziej obfity w kilometry i pieniądze przede wszystkim:)